Na urządzeniach przenośnych zalecamy włączenie opcji "WERSJA NA KOMPUTER", dostępnej w przeglądarkach internetowych w prawym górnym rogu.
Joanna Strzelecka-Traczykowska
"Galeria 21 Wieku" oraz autorka Joanna Strzelecka-Traczykowska serdecznie witają wszystkich na wirtualnej wystawie malarstwa "MOJE WEWNĘTRZNE PEJZAŻE". Po wejściu do galerii w sali VIDEO zapraszamy do obejrzenia wywiadu z autorką. Po odsłuchaniu video zapraszamy do kolejnych sal, w których prezentujemy 15 obrazów artystki. Po zwiedzeniu wystawy, polecamy przejść poniżej do katalogu, który jest uzupełnieniem do wystawy. W katalogu oprócz informacji o twórczości artystki, możemy zobaczyć jej prace w powiększeniu, dzięki specjalnie do tego celu umieszczonym szkle powiększającym, które samodzielnie uruchamiamy po przejściu na kolejne strony katalogu.
Prosimy o otworzenie drzwi poniżej i wejście na wystawę.
Zapraszamy do skorzystania ze szkła powiększającego w katalogu.
Fragment wypowiedzi Autorki o sobie i swojej pracy podczas wizyty w jej pracowni.
Rozmowę z Artystką Joanną Strzelecką-Traczykowską (J.C.) przeprowadził Marek Czarnecki (M.C.).
J.C.
Dzień dobry.
Witam serdecznie w mojej pracowni,
malutkiej pracowni.
Chcę Państwu pokazać kilka moich prac i rozmowę ze mną na
temat mojej drogi twórczej czy po prostu mojego wnętrza, które potem jest
przelewane na papier technikami kredki, pasteli, akwareli.
M.C.
Joanna wybrała sobie niezwykle trudny i
pracochłonny obszar swoich zainteresowań, mianowicie jest to malarstwo
pastelowe.
Ja jestem pod olbrzymim wrażeniem malarstwa pastelowego, dlatego że
zdaję sobie sprawę z niesamowitej pracochłonności, a jednocześnie to, co fascynuje w przypadku twórczości Joanny, to jest przełożenie własnego świata
wewnętrznego, własnej wizji, obaw, tego wszystkiego, co towarzyszy nam w życiu
realnym, żyjąc w XX i XXI wieku, a Joanna poprzez swoją wrażliwość i warsztat
postanowiła to przekazać innym ludziom, którzy zechcą zobaczyć jej twórczość,
bądź oglądali na olbrzymiej ilości wystawach, które już miała w przestrzeni
rzeczywistej a teraz będą mieli okazję zapoznać się z twórczością Joanny w
galerii internetowej.
Oczywiście pytań jest bardzo dużo, ale chciałbym Joanne
zapytać przede wszystkim, kiedy i jak padła decyzja o zajęciu się tak wspaniałym, a jednocześnie tak pracochłonną dziedziną sztuki, jaka jest malarstwo
pastelowe. Czy wynikało to jeszcze z czasów studenckich, czy potrzeba tego typu
wyrazu przyszła później?
J.S.
Trudno powiedzieć od kiedy, dlatego że wcześniej
kończyłam liceum plastyczne, nie dostałam się od razu na studia, więc
pracowałam zgodnie z wyuczonym zawodem.
Natomiast ja jestem uczulona w ogóle na
terpentynę, olej, farby olejne. I ciężkie to były dla mnie czasy w pracowni,
kiedy studiowałam.
M.C.
Jak wspominałaś, dużą część swojego życia
poświęciłaś na organizację życia kulturalnego w Toruniu, byłaś zaabsorbowana
działaniami większości galerii, które istniały w roku osiemdziesiątym i bardzo
dużo osób, obecnie już w solidnym wieku kojarzy Cię z tamtego okresu,
dlatego że umożliwiałaś często start, pierwsze wystawy, zaistnienie w
przestrzeni artystycznej ze swoją twórczością.
Gdybyś mogła w tej chwili
powiedzieć kilka słów właśnie na temat twojej pracy w latach 80. jako wtedy
byśmy nazwali organizatorkę, w tej chwili wszyscy by się skłaniali ku słowu
menadżer albo kurator. Chyba wszystkie te funkcje były wtedy potrzebne, aby móc
zorganizować wystawy i aby pokonać wszystkie trudności związane z materiałami
do wystaw, z katalogami, z drukiem. Były to inne czasy.
Jakbyś kilka słów
powiedziała na ten temat.
J.S.
No więc taka praca kuratorska bardziej, ale stanowisko
było śmieszne, starszy inspektor do spraw programu.
Pracowałam w Biurze Wystaw
Artystycznych, to był to rok 1977, czerwiec do końca marca 1983 roku. I
faktycznie muszę powiedzieć, że to był niesamowity okres, dlatego że ja się
uczyłam po prostu nowej pracy. Z Muzeum Etnograficznym pracowałam jako plastyk,
aranżacja wystaw, wszelkiego rodzaju druki, zaproszenia, rysunki do katalogów,
itd. Natomiast był to bardzo ciekawy okres, ale wyczerpujący nie ukrywam.
Poznałam niesamowitych artystów, od Władysława Hasiora, Jana Szancenbacha,
Konrada Srzednickiego, to już mówię tych Kraków i okolice, nie mówiąc o
artystach z Europy, czy po prostu środowisko toruńskie i ogólnopolskie. Dawała
mi bardzo dużo satysfakcji ta praca, ale nie ukrywam, że była to praca od rana
do rana. Po prostu czas niewymierny. Człowiek jeździł po prace, a nie było
środków transportu tak jak jest dzisiaj. Myśmy mieli Pana Tadeusza
zaprzyjaźnionego z Żukiem i jak pamiętam pojechałam do Wrocławia po obrazy
Henryka Starzewskiego, to muzeum nie chciało mi ich wydać, jak zobaczyło jakim
samochodem przyjechałam. A trzeba podpisać protokół przyjęcia, oddania,
konserwatorski itd. Zdarzało się, że o 4 rano wyjeżdżałam a wracałam o 12,
kolejnego dnia o 6 rano wyjeżdżałam w druga część Polski, po kolejne
wystawy. Ale bardzo ciekawa i przede wszystkim rozwijająca ta praca, sam
kontakt.
Ja zawsze uważam, że kontakt bezpośredni z twórcą daje więcej niż
przeczytanie, patrzenie na to, dlatego że dowiaduje się takich smaczków z
życia, a jednocześnie jak podchodzi się do tej pracy. Potem była Galeria
Pracowni Sztuk Plastycznych. Tam pracowała od 83. roku do 15 stycznia 90. roku.
Ale w międzyczasie od 85. roku ja pracowałam już na Uniwersytecie Mikołaja
Kopernika, na wydziale humanistycznym, który się dzielił przez kilka lat na
różne placówki, odrębne wydziały i w końcu pracowałam na wydziale nauk
pedagogicznych, na pedagogice wczesnoszkolnej. I tam przygotowywałam studentów
do pracy z tym najmłodszym dzieckiem. Czyli klasa I-III, klasy przedszkolne,
czyli zupełnie inna praca, ale kontakt z młodzieżą dawał mi niesamowitą
satysfakcję. Po prostu lubiłam, ja mam do dzisiejszego dnia kontakty z tą
młodzieżą, która uważa, że bardzo dużo im te moje doświadczenia dało w
pracy.
M.C.
Porównując tamte czasy, lata 80. z dzisiejszymi,
pewnie dla wielu osób urodzonych w tamtym okresie czasu jest trudno
wyobrażalne, że nie wysyłałaś informacji mail, że prace nie przysyłano Ci też
mailami, że nie oglądałaś stron artystów, zanim ich zaprosiłaś, a można podać
jeszcze jako smaczek, że czasami dodzwonienie się i to nie z komórki, bo
komórki wtedy jeszcze nie istniały, dodzwonienie się gdzieś, w inna część
Polski było wyzwaniem, dlatego że telefony działały bardzo kiepsko, sieć była
przeciążona, w związku z tym powiedzenie, że trzeba usiąść przy biurku czy na
telefonie jak się mówiło i próbować kogoś osiągnąć, to był zupełnie inny świat.
Natomiast wydaje mi się, że odwiedziny u artystów i oglądanie dzieł na miejscu,
był to ten najważniejszy kontakt, później na wystawie osoby, które zechciały
przyjść, zobaczyły, była to w zasadzie jedyna możliwość zobaczenia prac
wybitnych artystów, których zapraszałaś, dlatego że katalogi były umiarkowanej
jakości.
Zrobienie dobrego barwnego katalogu, to były to budżety niewyobrażalne na
dzisiejsze czasy, ale katalog jako pamiątka po obejrzeniu wystawy, ja sam mam
setki katalogów od lat 80. I to była ta pamiątka, że była wystawa. Jeżeli
przyszło się na wernisaż, była możliwość zamienienia kilku słów z autorem i ten
dokument czy pamiątka do dzisiejszych czasów świadczą o bogatym życiu
kulturalnym w tamtych czasach.
Wspomniałaś o swojej pracy pedagogicznej, która
zajęła ci bardzo dużo czasu (jak mówi artystka „do emerytury”) i wtedy również to, co obecnie nazywa się doktoratem, to wtedy miałaś przewód I. stopnia.
Tak, to się tak nazywało?
J.S.
Akurat ja się załapałam w tym czasie, kiedy to już
był doktorat z dziedziny artystycznej, malarstwo. Tak że ja mam ten tytuł
doktor w dziedzinie sztuki, malarstwo.
M.C.
Od pewnego momentu rozpoczęłaś pracę sama z sobą,
z własną wyobraźnią, z własnym warsztatem, z własną twórczością i tak naprawdę to, czemu poświęciłaś wiele, wiele lat swojego życia, czyli malarstwo pastelowe.
Od kiedy tak naprawdę wzięłaś się za to w sposób taki bardziej intensywny.
J.S.
To znaczy, ta pierwsza moja wystawa w Toruniu, w
galerii „U Kallimacha” w kamienicy „Pod Gwiazdą” ona jakoś tak spowodowała, że
tak śmielej zaczęłam po prostu sama, dla siebie pracować, ale malowałam,
malowałam, w końcu zaczęłam robić wystawy tutaj w Toruniu, w województwie, w
Polsce, w sumie mam gdzieś 36- 38 wystaw indywidualnych.
Brałam też udział w
wystawach Stowarzyszenia Pastelistów Polskich, do którego należę
stowarzyszenia. Miałam to szczęście, że za każdym razem została praca przyjęta,
ale dla mnie niespodzianka było jak w 2006 roku dostałam medal Stowarzyszenia
Pastelistów Polskich. Ja mówię, przysyłają tyle prac, z całego świata, to jest
międzynarodowe biennale pasteli, a ja z taką bardzo skromną, nawet
kolorystycznie ograniczoną pracą zostałam dostrzeżona.
To była dla mnie
niespodzianka i wielka satysfakcja, naprawdę, że jednak to, co robię to ma jakiś
sens. ....
M.C.
Co byś chciał powiedzieć osobo, które przyjdą na
wirtualny wernisaż, czy osobom, które będą korzystając z dostępności wejścia 24
godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, wejdą, wysłuchają twojej wypowiedzi, a
później zaczną oglądać prace.
Co byś chciała im
powiedzieć?
J.S.
Zapraszam serdecznie do mojego świata, świata
mojego wnętrza, mojej duszy, mojego serca.